środa , 15 marzec 2023
Fanów
Użytkowników
Subskrybentów
Kalle Ronngardh i Kaveh Soroush to duet który jeszcze do nie dawna nie był znany szerszej publiczności. Wszystko zmieniło się za sprawą utworu „Tarantula” który pojawił się w roku 2010 i przez długie tygodnie utrzymywał się na szczycie najlepiej sprzedających się numerów na Beatport.com. Rok 2018 przynosi ich pierwszy autorski album „Friends, Lovers & Other Constellations” na którym Panowie nie szczędzą nam odkrywczego techno.
TrackList:
„Interiors” – nagranie które wokalem i jego tłem wzbudza we mnie niepokój. Pierwsza minuta oczekiwania na to co się wydarzy pełna jest napięcia. Gdy wreszcie otrzymujemy klarowne dźwięki każde mocniejsze uderzenie jest elektrycznym impulsem. Rozwinięta melodia „wkręca” słuchacza coraz bardziej i w żadnej swojej frazie nie rezygnuje z emocjonalnego przekazu.
„The Day The Earth Stood Still” – od samego początku tracka czułem, iż to będzie masywne techno. Intro utworu niby senne i nie prorokujące wielkich doznań, a jednak przeczucie mnie nie myli i po minucie zaczyna się dziać. Przyznam się, że „podkręciłem” volume bardzo głośno.
„Rigel” – propozycja która przemawia do mnie słabiej niż dwa pierwsze numery. Niby swój urok powinna mieć, gdyż szczególnie w środkowej partii jest naprawdę ciekawie instrumentalnie, jednak mimo kilkukrotnych odsłuchów czegoś mi brak.
„G.O.D. (Gospel of Doubt) Part 1 ft. Casey Gerald” – właściwie dwuminutowa wariacja która rozwija się w bardzo wolnym tempie. Nie można traktować jej inaczej niż prolog partu 2. Niemniej pozytywna myśl by tak umiejscowić utwór który wpisuje się w całość albumu bardzo dobrze.
„G.O.D. (Gospel of Doubt) Part 2 ft. Casey Gerald” – można powiedzieć, że dopiero tutaj mamy esencje której brakło w parcie 1. Casey Gerald ładnie porusza się na dźwiękach, a te gdy suwak głośności dajemy w górę pokazują siłę techno.
„Lagrange Point” – track który „chodzi” pod nogą. Kick rozpędza, nadaje charakteru, jest opoką innych sampli. Gdy nastaje ta chwila delikatnej melodii z wplecionym wokalem uspokajam swoje odruchy by po chwili znowu czerpać moc.
„Corpse Reviver Number 1” – nagranie które momentalnie wprowadza słuchacza na inny poziom kontemplacji. Ile dobrego może zrobić jedno słowo na podbudowie dźwiękowych wariacji; tutaj mamy przykład, że nieskończenie wiele.
„Maskara” – przykład kompozycji która rozrusza nawet początkującego miłośnika techno. Od pierwszych sampli czuć dynamikę dźwięków jakby podkręcaną z każdą kolejną frazą i urywaną w nagły sposób jednym ruchem. Każdy kolejny odsłuch pozwala zagłębić się w nowe doznania – utwór będący w top trzy tego albumu.
„Bellatrix” – kilka pozytywnych sekund z intro to tylko przedsmak tego z czym mamy do czynienia. Uwielbiam takie numery, niby w pierwszych sekundach niepozorne, a później zaskakujące nieszablonowymi dźwiękami na melo.
„The Razor’s Edge” – jakoś nic tutaj nie mogę znaleźć dla siebie. Poprawna kompozycja która jest mocno przewidywalna. Wokal nadaje niby posmaku technicznej głębi, lecz nie na tyle bym do tego tracka chciał sięgnąć powtórnie.
„Last Transmission (From A Dying Constellation)” – w pierwszych dźwiękach wręcz nieco śmiesznie, choć z drugiej strony pewnie efekt nastawiony był na przekazanie tragizmu ostatniej transmisji co udaje się moim zdaniem dopiero w rozwinięciu. Może nie do końca w moim guście lecz na pewno z przekazem, co cenię w muzyce najbardziej.
Szukając autorskiego albumu techno przyjemnie trafić na taki krążek. „Friends, Lovers & Other Constellations” jest starannie przemyślanym i pozbawionym słabych akcentów wydawnictwem. Widać przesłanie w każdym utworze i pomysł na niego. Nieco przypadkowo przesłuchany materiał okazał się prawdziwym rarytasem wśród często schematycznych technicznych brzmień. Ocena bardzo dobra z minusem.
Recenzja ukazała się w marcowym 154 numerze DJ’s Magazine Polska.
28 listopada 2020
28 marca 2020
19 stycznia 2019
17 listopada 2018