środa , 20 Luty 2019
Użytkowników
Subskrybentów
Fanów
Obserwujących
Początki kariery Markus’a Schulz’a to rezydentura w klubie „The Works” w Phoenix, prowadzenie audycji radiowej Edge Factor oraz stworzenie wytwórni Plastik Records. Studia w Londynie, własna wytwórnia Coldharbour Recordings, Global DJ Broadcast to powszechne znane fakty mające wpływ na dalszy rozwój jego kariery, które zna każdy fan muzyki trance. My jednak cofamy się tylko do 2012 roku i czwartego autorskiego albumu Markusa „Scream”. Pochodzące z niego single „Caught”, „Love Rain Down” czy „Nothing Without Me” doskonale radziły sobie na klubowych parkietach i listach przebojów, jak sądzę przyczyniając się do przygotowania kolejnej płyty „Scream 2”.
Znajduje się na niej 17 kompozycji m.in. kolaboracje z CeCe Peniston, Amy Kirkpatrick z Data Romance, Lady Vee, Klaussem Goulartem czy duetem Venom One.
Tracklist:
01. Reloaded
02. Revolution (with Venom One feat. Chris Madin)
03. Blown Away (feat. Liz Primo)
04. Remember This
05. Erase You (feat. Lady Vee)
06. Destino
07. Muse (feat. Adina Butar)
08. Dancing In The Key Of Life
09. Lord Knows (feat. Liz Horsman)
10. Fireworks (with Klauss Goulart feat. Paul Aiden)
11. In The Shadows
12. Make You Fall (feat. CeCe Peniston)
13. Mango
14. Mardi Gras
15. Gravity (feat. Amy Kirkpatrick)
16. Reflection
17. Towards The Sun (with Rex Mundi)
“Reloaded” – to dość zaskakujące rozpoczęcie albumu Markusa. Pierwsza fraza delikatna,
a wchodząca melodia przełamująca tę delikatność w sposób wyśmienity by znów powrócić do chillowych sekwencji w bardzo udanym breaku. Swoistego rodzaju „przekładaniec” wyszedł jak wyborne ciasto. Melodia plus klimat – Scream II rozpoczyna się obiecująco.
“Revolution” – jest propozycją opartą na wokalu Chris’a Mad’a, który wielu słuchaczom może się spodobać. Muzycznie bardzo ładnie komponuje się intro z wokalem, rozwinięcie jest raczej przewidywalne, jakby żywcem skopiowane z aktualnych trendów EDM-u.
“Blown Away” – już od pierwszych dźwięków budzi zainteresowanie. Zdecydowanie mocniejszy bit i interesująca barwa wokalu z muzycznym tłem, które uwydatnia jego zalety. Liz Primo i je dwie frazy to doskonała ilość wokalu w koleracji z muzyką w tym tracku, która doskonale nakręca słuchacza. Bardzo dobra propozycja.
„Remember This” – energiczne, ciekawe intro, a po nim doskonała melodia. Markusowi wyszedł bardzo ładny prog z sinusoidą lżejszych i nieco mocniejszych dźwięków. Takie kompozycje udowadniają, iż trance ma w sobie jeszcze wiele pozytywnych emocji do przekazania. Kolejny utwór na tej płycie wart uwagi.
„Erase You” – track dla miłośników mocnych żeńskich wokali. Lady Vee zadbała o moc tego utworu zgrywając się idealnie z linią melodyczną, która ma kilka delikatniejszych fragmentów choć sama melodia opiera się także na potencjale ostrzejszych dźwięków.
„Destino” – coś więcej niż bardzo solidny progressive oparty na ładnie skomponowanej melodii bez zbędnego upiększania wokalami. Widać, że Markus miał koncepcje na ten utwór i starannie ją zrealizował.
„Muse” – no i mamy kolejnego uznanego artystę, który musiał swój album uzupełnić
o komercyjną produkcje. Słodko się robi od wokalu Adiny Butar. Słabo to wygląda od strony dźwiękowej; brak jakichkolwiek emocji dyskredytuje ten prog trance. Moim zdaniem propozycja w sam raz do komercyjnych rozgłośni radiowych.
„Dancing In The Key Of Life” – po słabym poprzednim numerze w tym nagraniu przynajmniej jest trochę „żywiej” i sample są bardziej interesujące, co nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z co najwyżej mocno przeciętnym trackiem.
„Lord Knows” – kolejne rozczarowanie na tym albumie. Nad wokalem Liz Horsman nie będę się pastwił choć brzmi jakby cierpiała prawdziwe katusze przy nagrywaniu go. Instrumentalnie bardziej gdzieś w stronę prog house i big room niż trance, ale nawet przy takim dopasowaniu brzmi to tandetnie.
„Fireworks” – kolaboracja z Klauss’em Goulart’em oraz wokalem od Paula Aiden’a zaczyna się od przyjemnego piano i na tym koniec pochwał. Po takich nazwiskach spodziewałem się dużo więcej od strony instrumentalnej. Zdecydowanie bardziej ciekawych sampli, mniejszej schematyczności, a przede wszystkim braku wycieczki w komercyjne gusta słuchaczy.
„In The Shadows” – w końcu track na miarę Schulza. Więcej mrocznego klimatu, ładnie skomponowany motyw, a do tego poprzednie rozczarowania sprawiają, że to nagranie jest dla mnie jednym z najlepszych na Scream II.
„Make You Fall” – kolejny kompromitujący prog house od Markusa z beznadziejnym wokalem CeCe Peniston. Zdecydowanie odradzam katowanie się tym kawałkiem.
„Mango” – samo intro doprowadza człowieka do emocjonalnego pobudzenia by zacząć bombardowanie energią płynącą z każdego dźwięku. Takiego Markusa znam, lubię i szanuje. Takiego chce słuchać, takie breakdowny z nim przeżywać. Trance jakiego wymagam od Schulza – najlepszy numer tego krążka.
„Mardi Gras” – jeszcze przy okazji „Buenos Aires 13” dostrzegałem potencjał tego nagrania lecz miałem co do niego mieszane uczucia. Po dłuższym czasie i większej ilości przesłuchań jestem bardziej do niego przekonany. Na tym albumie jedna z konkretniejszych propozycji.
„Gravity” – kawałek pokroju “Make You Fell” z tą różnicą, że wokal Amy Kirkpatrick wydaje mi się jeszcze bardziej beznadziejny niż CeCe Peniston. Choć z drugiej strony jak tu porównywać dwie takie muzyczne kompromitacje?
„Reflection” –znaczna ulga dla moich uszu szczególnie w środkowych frazach utworu. Propozycja bardziej dynamiczna z przyzwoitą melodią i ładnie grająca w breaku – bardzo przyzwoity track.
”Towards The Sun” – czyli współpraca z Rexem Mundi. Duet po którym zależy spodziewać się dużej mocy i oczekiwać wybitniej kompozycji. Przy okazji „Beunos Aires 13” wspominałem o przywarach tej propozycji w postaci zbyt delikatnego instrumentalu oraz przeciętnego wokalu. Mimo upływu czasu moja ocena dalej jest taka sama.
Podsumowując „Scream II” nie mam zamiaru ukrywać swojego niedosytu poziomem produkcji Markusa Schulza w ostatnim czasie. Bardzo dobre numery jak „Mango” czy „Remember This” w zestawieniu z takimi nieporozumieniami jak „Make You Fall” czy „Gravity” nie mogą uratować opinii o albumie, a jedynie zaretuszować obraz średnio udanej płyty. Podsumowując oceniam album w skali szkolnej na ocenę dostateczną.
Recenzja mojego autorstwa zamieszczona w marcowym 110 numerze DJ’s Magazine.
19 stycznia 2019
17 listopada 2018
17 września 2018
17 czerwca 2018