środa , 20 Luty 2019
Użytkowników
Subskrybentów
Fanów
Obserwujących
Gareth Emery urodził się w 1980 roku w Southampton. Od wczesnej młodości muzyka była jego pasją – gra na pianinie, eksperymenty z jazzem i punk rockiem. W roku 2002 zadebiutował winylem GTR vs The Shrink – „Nervous Breakdown” uzyskując support takich twórców jak: Eddie Halliwell, Pete Tong, Guy Ornadel, Scot Project oraz Dave Pearce. Kolejne single „Psiclone” oraz „Flood Control” ugruntowały jego pozycje na rynku, a singiel „Mistral”, który Paul van Dyk zaprezentował po raz pierwszy podczas festiwalu Nature One stał się paszportem do grupy największych i najlepszych producentów świata w której znajduje się po dziś dzień.
Tracklist:
01. Gareth Emery – Entrada
02. Gareth Emery feat. Christina Novelli – Dynamite
03. Gareth Emery feat. Gavin Beach – Eye Of The Storm
04. Gareth Emery feat. Ben Gold – Javelin
05. Gareth Emery feat. LJ Ayrten – Beautiful Rage
06. Gareth Emery feat. Asia Whiteacre – Million Years
07. Gareth Emery – Firebeard
08. Gareth Emery feat. Roxanne Emery – Soldier
09. Gareth Emery feat. Krewella – Lights & Thunder
10. Gareth Emery feat. Bo Bruce – U
11. Gareth Emery – Long Way Home
12. Gareth Emery – Layers (Bonus Track)
“Entrada” – ciekawy aranż, wokalowe akcenty w tle i dość spokojna melodia – tak właśnie zaczyna się ten numer. Początkowy dobry klimat w środkowej partii nieco się zatracił na rzecz bardziej wyrazistego „uderzenia”, co w końcowym rozrachunku dało utwór przyzwoity.
„Dynamite” – tym razem nagranie z wokalem dobrze znanej ze współpracy z Emery’m Christiny Novelli. Niestety nie można określić tej produkcji drugim „Concrete Angel”. Nie skomplikowane choć całkiem sympatyczne piano plus melodia nie działają tak jak w przytoczonym powyżej przykładzie. Utwór o wiele lepiej brzmi w remiksie Arisena Flame, który polecam.
„Eye Of The Storm” – trzeci numer na tej płycie to przede wszystkim wokal Gavin’a Beach’a, który jest zupełnie przyzwoity plus niczym szczególnym nie wyróżniająca się melodia. Utwór idący bardziej w prog house niż trance i w tym gatunku zasługuje na ocenę dostateczną.
„Javelin” – już pierwsze frazy „odpychają” mnie od tej produkcji. Od kolaboracji z Benem Goldem wymagam trochę ambitniejszego podejścia do tematu niż schematyczna melodyjka plus odrobina kombinacji w kilku frazach. Oczekiwania spore, a zderzenie z rzeczywistością brutalne.
„Beautiful Rage” – jedno z najlepszych nagrana tym krążku. Delikatny progresywny klimat z bardzo dobrym wokalem LJ Ayrten. Break bardzo ładnie eksponujący wokal i każdy dźwięk. Polecam.
„Million Years” – numer rozpoczyna się od ładnego piano, a gdy dołącza do niego wokal Asi Whiteacre mamy do czynienia z delikatnym, przyjemnym klimatem. Niestety po około 90 sekundach cieszenia się tym delikatnym nagraniem moje ogólne wrażenie psuje bardziej big room’owa estetyka w kolejnych frazach.
„Firebeard” – to jedna z lepszych kompozycji na tej płycie. Dobra melodia, szybko zapadająca w pamięci choć skomponowana przy użyciu dość prostych dźwięków. Mimo, że niezbyt skomplikowana to działająca emocjonalnie na słuchacza.
„Soldier” – numer bardzo zbliżony pod względem nastroju do „Million Years” z tym, że wokal Roxanne Emery dla mnie jeszcze lepszy niż Asi Whiteacre. Big room działa także i w tym nagraniu, a moim zdaniem aż się prosi by spróbować z tym wokalem wersji bardziej upliftingowej.
„Lights & Thunder” – to nagranie w kolaboracji z Krewellą znane nam już od pół roku. Elektryczno – progresywna wersja ze świetną melodią oraz dopasowanym i umiejętnie „pociętym” wokalem. Zdecydowanie jedna z najlepszych kompozycji na tym krążku.
„U” – to utwór z pogranicza trance i big room. Bardzo dobry wokal Go Bruce, niezły dość delikatny klimat i średni drop. W sumie ciekawa kompozycja z pewnością warta uwagi.
„Long Way Home” – progresywny, trancowy, delikatny, klimatyczny, piękny – te przymiotniki najlepiej opisują ten track. Nagranie nacechowane pozytywnymi emocjami, wywołujące uśmiech na twarzy odbiorcy. Oby więcej takich produkcji.
„Layers” – jedna z najlepszych produkcji tego albumu dodana jako bonusowy track na samym końcu. Czekaliśmy dwa lata na pełną wersję tego kawałka i troszkę ciężko zaliczyć moim zdaniem ten materiał do krążka „Drive”. Skoro jednak doczekaliśmy się na ten delikatny progress w tym zestawieniu to należy go na tle całego albumu ocenić pozytywnie.
Podsumowując album Emerego stwierdzam, że jest to płyta mająca swoje lepsze i gorsze momenty. Dużo średnich produkcji, które nie zapadną na dłużej w pamięci nawet największych fanów Garetha. Na szczęście znalazły się także numery dopracowane, lecz w mojej opinii żaden z nich nie dorówna popularnością takim nagraniom z dyskografii Garetha jak „Exposure” czy „Metropolis”. „Drive” to album przyzwoity, który oceniam na ocenę dostateczną z plusem.
Recenzja mojego autorstwa zamieszczona w 112 numerze DJ’s Magazine.
19 stycznia 2019
17 listopada 2018
17 września 2018
17 czerwca 2018